Nursing Him
Słyszę, jak spokojnie chrapie w pokoju gościnnym. Wkładam głowę do środka, trzymając w dłoni zwinięte bandaże. Mierzę mu temperaturę, czuję jego bezwładny nadgarstek. Sprawdzam opatrunek na jego głowie: nie, jeszcze nie trzeba go zmieniać. Wzdycham, siadam na krześle przy oknie. Poranne słońce filtruje się przez okno, słychać śpiew ptaków i ziołowy zapach ogrodu kuchennego. To był paskudny upadek, który go spotkał. Naprawdę nie powinien zbierać ziół tak daleko od wioski, to niebezpieczne. Myślałam, że pozbyłam się tych pochopnych ludzi, ale czasami się pojawiają, wędrując po obrzeżach powiatu. Nigdy jednak tak młodzi jak ten. Widzę, jak słońce pada na przystojną linię jego szczęki i wciągam gwałtownie powietrze. Nigdy tak przystojni. Kaszlę i otrzepuję fartuch. Boże, jestem przynajmniej dziesięć lat starsza od niego. I po prostu planuję się nim opiekować, dopóki nie wyzdrowieje. Nic więcej. Wychodzę do ogrodu, aby zebrać dzikie kwiaty do wazonu. Kładę je na stoliku nocnym, żeby miał coś ładnego, na co będzie mógł patrzeć, gdy się obudzi.
—–
Mamrocze swoje pierwsze słowa wieczorem. Nic dziwnego, że nie pamięta wiele z dnia poprzedniego, tylko że był w połowie dnia zbierania jagód, kiedy jego stopa zahaczyła o korzeń i spadł do wąwozu. Dziękuje mi, obficie, i mówi, że nie chce być kłopotem i może odejść, jak tylko będzie mógł chodzić. Mówię mu, że może zostać dłużej, jeśli chce. Jego miękkie oczy rozjaśniają się na to i mówi, że jestem zbyt miła. Czuję, jak ciepło ogarnia moje ciało. Ma cenne imię, brzmiące obco i dość trudne do wymówienia, więc nie będę próbować go tutaj zapisywać. Mówi, że musi zbierać zioła do swojego zawodu: jest aspirującym botanikiem. Jest także trochę nomadą, bez żadnych prawdziwych więzi z sąsiednią wioską, poza dalekim kuzynem. Nie wspomina o żadnych innych związkach, nic o rodzicach, rodzeństwie ani przyjaciołach. Brak dziewczyny, co mnie zaskakuje. Rozmyślam, że jest bardzo przystojnym młodym mężczyzną. On chichocze i wierci się, a ja obserwuję, jak jego piękne rzęsy trzepoczą, zanim oboje odwracamy wzrok. Idę po więcej herbaty.
—–
Przynoszę mu rośliny z ogrodu, żeby miał towarzystwo, gdy mnie nie ma. Poświęca czas na ich badanie, trzymając je niezwykle blisko twarzy. Jego usta subtelnie się rozchylają, a oczy szeroko otwierają, gdy delikatnymi palcami zrywa miękkie płatki. Znów czuję ciepło, motylkowe uczucie nisko w brzuchu, które staram się ignorować. Wstanie z łóżka nadal jest dla niego wysiłkiem, więc pomagam mu wstać, gdy potrzebuje iść do wychodka lub przejść się po ogrodzie. Czuję jego szczupłą, ale muskularną sylwetkę przez koszulę, gdy moje ramię podtrzymuje jego plecy. Chodzi chwiejnym krokiem, dwa szybkie kroki naraz, i zauważam, jak odchyla się, aby unikać mojego spojrzenia, aby nie opierać się o mój biust. Prawie się przewraca, robiąc to, i podciągam go z powrotem. Przyciska się do moich żeber, dotyka boku mojego biustu. Mówię mu, że może na mnie polegać. Mój głos przybiera kojący ton, który pamiętam tylko z młodszych lat, kiedy się zalecałam. Nie mówię nic więcej, gdy kontynuujemy drogę do drzwi.
—–
Jest podparty w łóżku, a ja opieram się o framugę drzwi. Na zewnątrz migoczą gwiazdy, nocny wiatr igra z zasłonami. Zabieram od niego pusty talerz; wylizał go do czysta. Mówi mi, jak pyszne to było, jak zawsze. Uśmiecha się przyjemnie, ale na jego twarzy jest pewna tęsknota. Siadam na łóżku. Przesuwa się, aby zrobić miejsce. Co się stało? – pytam. Och, nic. Z każdym dniem staję się silniejszy, wkrótce będę mógł odejść, wrócić do wszystkiego. Nie brzmi zbyt entuzjastycznie. Nie ma pośpiechu, kochanie. Nadal potrzebujesz odpoczynku. Po prostu czuję się takim ciężarem dla ciebie… Byłaś dla mnie jak matka, och, byłaś taka miła! Jego oczy zaczynają się robić mokre. Nie jesteś ciężarem. Nie, nie, wcale nie. Wyciągam rękę niepewnie, kładę ją na jego dłoni. Głaszczę jego drżącą dłoń. Zaczyna płakać, a ja chcę go przytulić, jeszcze bardziej niż w ciągu ostatnich kilku dni. Przepraszam. Nie wiem, dlaczego płaczę; to nie jest właściwe. Nie przed damą. Och, nie mów takich rzeczy. To więcej niż w porządku – proszę, wypłacz się. Siadam bliżej, przyciągam go do swoich ramion. Czuję ukłucie wstydu, gdy moje serce przyspiesza, czując go tak blisko. Pozwalam mu płakać w mojej piersi, a w tej chwili chcę, żeby został tu ze mną na zawsze. Głaszczę jego włosy i kojąco mówię słodkie nic. Wypłacz się, kochanie, wszystko w porządku. Jestem tutaj. Boże, nazywam go „kochanie”. Odsuwa się i wyciera oczy. Nadal mnie trzyma, a ja jego, nasze ciała splecione. Mruga mocno i odrywa się ode mnie, ale jest już za późno, zauważyłam wyraźną sztywność między jego nogami – wbijała się we mnie. Odsunął się i teraz to ukrywa, składając koc na sobie. Głaszczę jego dłoń jeszcze chwilę. Mówi, że będzie dobrze. Ponownie próbuje przeprosić za płacz, a ja mówię mu, żeby nie przepraszał i żeby zawołał mnie, jeśli będzie czegoś potrzebował. Biorąc świecę na talerzyku, życzę mu dobrej nocy dość pospiesznie, modląc się, żeby nie zauważył, jak bardzo się rumienię.
—–
Godziny mijają, a ja nadal nie mogę spać. Przewracam się z boku na bok…
ręce na moich udach, nad miejscem, gdzie tak ostro we mnie wszedł. Myślę o czasach, kiedy pomagałam mu myć się w misce, parująca woda spływała po jego nagich ramionach, po jego smukłym torsie i moczyła ręcznik wokół jego bioder. Widziałam wtedy coś kołyszącego się w jego ręczniku i musiałam się wycofać, zanim zrobiłabym coś, czego mogłabym żałować. Wiedza, że on może czuć to samo do mnie, sprawia, że staję się dzika, mówiąc wprost. Ściskam ręce, zastanawiając się, czy powinnam pójść i sprawdzić, co u niego. Decyzja zostaje podjęta za mnie: słyszę jego głos krzyczący z bólu. Pędzę, uchylam drzwi. Krzyczy przez sen, też się trzęsie. Koszmar. Budzę go, trzymam za rękę. Zajmuje mu chwilę, zanim wróci do rzeczywistości, a zanim to zrobi, jęczy coś, co sprawia, że moje kolana się uginają. Mamo, to jest dobre, Mamo. Nie krzyczał ze strachu. Jęczał. Moje ciało i umysł są w stanie najwyższej gotowości. On już nie śpi, mruży oczy – rozpoznaje mnie. Biorę oddech. Czas udawać głupią. Hej, hej, wszystko w porządku? Och, tak. Tak, jestem. Jąka się, bełkocze, a jego oszołomiony stan pomagałby mu w udawaniu, gdybym nie wiedziała lepiej. Podciąga kolana, aby zmiękczyć jakikolwiek zarys na prześcieradle, który mógłby go zdradzić. Miałem trochę dziwny sen, to wszystko. Brzmiało to jak dość straszny. Gram dalej. Jeszcze nie usunęłam ręki z jego. Jego oczy dryfują na mój pas, gdy siadam na łóżku, cale od jego twarzy. Wyginam plecy, tylko trochę. Tak, ale… teraz już jestem okej. Dziękuję, że mnie obudziłaś. Kaszle, pociera ramię. Czeka, aż odejdę. Zostaję na miejscu. Może posiedzę tu z tobą przez chwilę? Czy to sprawi, że poczujesz się lepiej? Gryzie wargę, rozważa to. Tak, tak, chciałbym tego. Tylko to nie za dużo kłopotu… Dla mnie w porządku, kochanie. Ponownie nasycam swój głos kojącą kobiecością. Nie ma już odwrotu. Tylko, trochę tu zimno. Może będę musiała wejść tam z tobą, jeśli to w porządku. Jego oddech przyspiesza, a potem się uspokaja. Dobrze. Przesuwa się niepewnie. Tylko, czy jest wystarczająco dużo miejsca? Dam radę. Boże, naprawdę to robię. Wślizguję się obok niego i ledwo się mieścimy. Jest tak blisko, tak ciepły obok mnie. Czuję zapach lawendy, którą dziś zbieraliśmy i kruszyliśmy, wciąż unoszący się na jego miękkiej skórze. Odwracam się od niego. Dobrze, to śpijmy. Dobranoc. Dobranoc, kochanie. —– Spędzamy mniej niż pięć minut w niespokojnej ciszy, zanim czuję, jak się porusza w prześcieradłach. Naśladuję jego ruch, udając ziewnięcie, gdy dociskam biodra do tyłu. Waham się, a potem popycham bardziej. Bardziej, bardziej, aż go znajduję. Stosuję najmniejszy nacisk i jestem zachwycona, że tam zostaje. Mm. Stłumiony dźwięk od niego, który podnieca mnie w sekundę. Wszystko w porządku? Mamrocze. Brzmi jakby był na wpół śpiący, ale jego dolna część ciała mówi mi co innego. Po prostu muszę się wygodnie ułożyć. To wszystko. Szepczę, kręcąc biodrami w małym kółku. On staje się twardy i próbuje się trochę wycofać. Pozwalam sobie go gonić, bardzo subtelnie utrzymując nacisk. Kolejny powolny, mielący ruch i słyszę, jak tłumi dziewczęcy jęk. Jego dźwięki są takie piękne. Wszystko w porządku tam z tyłu? Drażnię się. Tak, po prostu to jest miłe, to wszystko. Co jest miłe, kochanie? Wiesz co. Nie, nie wiem. Chichoczę. On staje się mokry na końcówce i to przesiąka przez moje luźne nocne ubranie. Mogłabym jęknąć, ale zachowuję spokój. Powiedz mi, powiedz mi, co jest miłe. Ty… On jest taki cenny. Co ze mną? Och, masz na myśli mój tyłek? Dociskam mocniej, kręcąc biodrami w dół i w górę. Czuję, jak drży i jęk wydobywa się z jego ust, zanim zdąży się powstrzymać. Tak, tak, twój… Twój tyłek jest dobry. Och, Boże, przepraszam… Nie przepraszaj, kochanie. Po prostu siedź tam i przyjmij to. Zachęcam go. Jego ręce wędrują w górę moich boków i chwytają moje piersi. Pozwalam na to. Ugniata je niepewnie na początku, ale wkrótce nie powstrzymuje się, grzebiąc wewnątrz mojej nocnej koszuli, jego ręce przewijają się pod jedwabistym materiałem i szarpią mnie mocno. Czy to w porządku? To jest takie dobre, kochanie. Jesteś w tym bardzo dobry. To mnie cieszy. Teraz porusza biodrami samodzielnie, tak desperacko chcąc się ocierać o mnie, mocno dociskając się do mojego tyłka, odmawiając wycofania się. Zaczyna drżeć z przyjemności, łapczywie mnie obmacując. Czuję jego płytki oddech na mojej szyi. Popycham go na skraj. Czy mamin tyłek jest dobry? Ah, ah… Tak… Tak co? Tak, mamo, twój… Och Boże! Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Jęczy w moje włosy, jego biodra konwulsyjnie się poruszają, gdy czuję coś gorącego i lepkiego przesiąkającego przez jego bieliznę, plamiącego moje własne. Jego członek pulsuje przez materiał, przesuwając się wzdłuż rozcięcia mojego tyłka z każdym wytryskiem, raz za razem, aż sapie i opada na plecy. Bez zastanowienia wspinam się na niego i całuję go dziko, jego piękną twarz, jego chłodną szyję, cały czas szepcząc mu, jakim jest dobrym chłopcem. Moje usta delikatnie wędrują w dół jego klatki piersiowej i brzucha. Zdejmuję mu spodnie i delikatnie biorę jego rękę, gdy go liżę do czysta. Jest przesiąknięty swoim wytryskiem; jest mnóstwo do połknięcia. Wciąż mamrocze, jak bardzo mu przykro, co tylko sprawia, że ssam go szybciej. Jęczy i sapie, zaczyna się miotać z nadmiaru stymulacji. Przesuwam ciężar na jego uda, trzymam go, podczas gdy delektuję się ostatnimi kroplami. Mój żołądek jest pełen motyli i jego nasienia, gdy go chwalę. Och, doszedłeś
Tak bardzo, kochanie. Tak bardzo dla mnie przyszedłeś. Tak, zrobiłem to, Mamusiu. Nie mogłem się powstrzymać… Czy ty też musiałaś? Teraz odpocznij, kochanie. Bóg wie, że będę się dotykać z tego powodu przez tygodnie, ale z jakiegoś powodu po prostu chcę go pielęgnować. Moja własna potrzeba przyjemności schodzi na dalszy plan, gdy przytulam się do niego. Trzymam go w ramionach. Czuję jego nagie nogi, wciąż drżące, obejmujące mnie, jego członek przesuwający się po moim udzie, miękki i wyczerpany. Z rozkosznym brakiem pośpiechu, ociera się o mnie, gdy zasypia, jego słowa zlewają się, gdy jego oczy powoli się zamykają. Dziękuję, że doprowadziłaś mnie do orgazmu, Mamusiu. Proszę bardzo, kochanie. Jego oddech staje się wolniejszy, bardziej równomierny, gdy w końcu zasypia. Przytula się do mnie bardziej, nieświadomie znajdując drogę na moje piersi, używając ich jako poduszki. Opuszczam palce między nogi i powoli, powoli, kończę się do zapachu jego włosów, do uczucia jego ciała przyciśniętego do mnie. Do pozostającego smaku jego, wciąż delikatnie w moich wilgotnych ustach. Och, mogłabym się do tego przyzwyczaić.