Nota autora: Wszyscy bohaterowie mają ponad 18 lat. Ta historia jest fikcją. Proszę nie publikować na innych platformach bez mojej wyraźnej zgody. Konstruktywna krytyka mile widziana. Mam nadzieję, że się spodoba!

*******************************

Radzenie sobie z firmami ubezpieczeniowymi to zawsze ból w tyłku. Jacek myślał, że to będzie proste, ponieważ miał raporty od strażaków i policji, ale nadal zmuszali go do przeskakiwania przez kilka obręczy. Na szczęście Szymon był bardzo wyrozumiały i dał mu kilka dni wolnego, które chętnie wziął. Jacek prostował swoją kurtkę mundurową i schodził po schodach, gdy zauważył Ewę siedzącą przy stole jadalnym i jedzącą sałatkę.

„Och, wychodzisz?”

„Tak, muszę wracać do pracy. Bóg wie, że teraz potrzebuję pieniędzy. Ale byłoby gorzej, gdyby nie ty. Dzięki, że pozwoliłaś mi tu zostać.”

Machnęła ręką lekceważąco. „Och, po raz setny mówię ci, że to żaden problem. Mój brat nie dostał pracy, więc miałam wolny pokój gościnny.”

„Doceniam to, Ewa. Naprawdę. I wyprowadzę się i oddam ci pieniądze, jak tylko będę mógł.”

„Tak, tak, wiem, że to zrobisz. Baw się tam dobrze, Smokey.”

Jacek parsknął. „Wiesz, że to dość pokręcone, biorąc pod uwagę moje okoliczności.”

Uśmiechnęła się do niego, machając widelcem. „Haha, tylko się droczę. Do zobaczenia później.”

Jacek otworzył drzwi do biura Szymona i był zaskoczony, widząc Hannę siedzącą naprzeciwko niego.

„Ach, jesteś, Jacek! W samą porę! Chodź tutaj i zamknij drzwi, jeśli możesz.”

Usiadł obok swojego przełożonego, a następnie spojrzał na swojego szefa.

„Och, nie patrz tak na mnie, Jacek! Nie jesteś w tarapatach. Chcę tylko porozmawiać z wami o tym, co się stało. Właśnie opowiadałem Hannie o twojej sytuacji. Jak to wygląda?”

„Cóż, większość została spalona, a moje ubezpieczenie… jest trudne, ale przynajmniej żyję.”

„Ha! Dobre podejście, młody. Nie zazdroszczę ci wcale! A ty, Hanna?”

„Tak, proszę pana. Krótko mówiąc, ktoś pomyślał, że to dobry pomysł, aby mnie zaskoczyć, ale na szczęście nie był zbyt dobry. Chociaż pomalowali sprayem drzwi mojego garażu, mówiąc coś w stylu, że nas obserwują.”

Jacek uniósł brwi. „Cholera, cieszę się, że jesteś cała. Ale to dość złowieszcze. Myślisz, że to może być powiązane?”

Szymon pogładził podbródek zamyślony. „Może być. Nie mamy wystarczająco dużo informacji. Cokolwiek to jest, chcę, żebyście byli czujni. Jesteśmy w niekorzystnej sytuacji, ponieważ nie wiemy, z kim mamy do czynienia. Krystyna i inni wiedzą, więc też są na baczności.”

Hanna zmarszczyła brwi. „Nic się nie stało innym? To dziwne.”

„To prawda. Czy ostatnio kogoś wkurzyliście? Wdaliście się w bójkę?”

Oboje pokręcili głowami, chociaż Jacek miał jedno spotkanie na myśli. Nie ma mowy, żeby Aleks i jej chłopak mogli za tym stać, prawda? To nie miałoby sensu. On jest narkomanem, a ona… no cóż, zbyt głupia.

Szymon westchnął. „To nam nie pomaga. Skupcie się na swoich obowiązkach i bądźcie czujni.”

„Zrozumiano.”

„Aye, aye,” odpowiedział Jacek, salutując na niby.

Gdy oboje wyszli, Hanna pociągnęła go na bok.

„Hej, zauważyłeś coś dziwnego, kiedy ostatnio zamykałeś?”

Jacek pokręcił głową. „Nie, nie mogę powiedzieć, żebym coś zauważył.”

„Jesteś pewien? Każdy szczegół może nam teraz pomóc,” powiedziała kobieta, patrząc na niego intensywnie. Czuł się, jakby był przesłuchiwany, gdy jej oczy wwiercały się w niego.

„Tak, nic,” skłamał Jacek. To były już dwa kłamstwa. Nie było potrzeby, aby mówić jej o jego spotkaniu z Katarzyną.

„Huh, dobrze. Po prostu… coś jest nie tak. Wczoraj zamykałam i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ktoś mnie obserwuje.”

„Huh, jesteś pewna, że to nie tylko twoja paranoja?”

Hanna zmrużyła oczy, wyraźnie niezadowolona. „To nie jest gra, Jacek. Facet, który próbował mnie zaatakować, miał nóż.”

To sprawiło, że jego oczy się rozszerzyły. „Co? Naprawdę? Co tu się dzieje?”

„Nie wiem, ale mam złe przeczucie. To się nie zgadza.”

Jacek skinął głową i pogładził podbródek. „A ten, kto mnie dorwał, powinien wiedzieć, że jestem w pracy…”

Hanna stuknęła go w głowę kostkami. „Nie myśl za dużo, Jacek. Nie chciałabym, żebyś się spalił przed swoją zmianą.”

„Au, to naprawdę trochę bolało. Mam nadzieję, że to wszystko nie jest powiązane, bo to by oznaczało, że ktoś lub jakaś grupa ma na nas oko.”

„…no cóż, trafili na niewłaściwe osoby,” warknęła Hanna, zaciskając pięści.

„Haha, dobra. Spokojnie, Sarah Connor. Wracajmy do pracy, co?”

Górna warga Hanny drgnęła z irytacji na wspomnienie przezwiska, ale nie odpowiedziała bezpośrednio. Zamiast tego wyjęła swoją mapę.

„Dziś pracujesz na południowej trasie. Mogą tam być hałaśliwi nastolatkowie nad rzeką, którzy myślą, że to ich prywatny basen.”

„Świetnie, jestem na dyżurze 'zejdźcie z mojego trawnika’. To bardziej zabawne niż patrole, przypuszczam.”

„Do dzieła.”

Mimo że dała mu trochę postawy, cieszył się, że Hanna przydzieliła mu tę zmianę. Okazało się, że nie było żadnych dzieci, więc miał trochę czasu dla siebie. Rozmyślał o tym, co się stało jemu i Hannie. Wtedy przyszło mu do głowy, że mogli go zobaczyć z Katarzyną! Naprawdę miał nadzieję, że nie, bo to byłoby uciążliwe do wyjaśnienia. Kiedy opuszczali park, upewnił się, że unika kamer, ale martwiło go, że mógł przegapić swoich prześladowców, bo był napalony.

Jacek zdecydował, że niezdrowo jest za dużo o tym myśleć, więc sprawdził swój telefon. Zaklął, czytając najnowszą wiadomość tekstową.

„Cholera, chyba sobie żartujesz!”

Dobrą wiadomością było to, że przez następne kilka tygodni nie było więcej ataków. Złą wiadomością były koszty…

Koszt naprawy jego domu był wyższy niż przewidywał, ponieważ instalacje wodno-kanalizacyjne i elektryczne były w fatalnym stanie. Jacek nie mógł spłacić tego tylko z pracy jako leśniczy. Musiał znaleźć coś dodatkowego. Po bezskutecznym przeszukiwaniu internetu, nie mógł znaleźć niczego, co pasowałoby do jego napiętego harmonogramu. Nie chciał jeszcze bardziej obciążać Eryka, więc pozostała mu tylko jedna osoba, którą naprawdę znał tutaj, a był to jego kuzyn, Janek. Janek był tajemniczy w kwestii swojego życia, ale zawsze był niezawodny, choć trochę ekscentryczny. Po opowiedzeniu mu wszystkiego, Janek powiedział, że ma coś na myśli. „To trochę niekonwencjonalne, ale ktoś taki jak ty nie powinien mieć z tym problemów.” Jacek nie był pewien, czy podobał mu się jego ton. „Co masz na myśli mówiąc 'ktoś taki jak ja’? Nie robimy niczego nielegalnego, prawda?” „Nielegalne? W żadnym wypadku! Nigdy bym czegoś takiego nie zaproponował! Powiedziałem tylko, że to niekonwencjonalne. Wyślę ci szczegóły później w tym tygodniu.” „Er, dzięki, doceniam to.” Jacek miał poranną zmianę następnego dnia i sennie prowadził trasę, starając się nie zasnąć. Z niecierpliwością czekał na telefon od kuzyna, jednocześnie szukając innych prac na wszelki wypadek. „Cholera! Naprawdę potrzebuję więcej kawy,” mruknął Jacek, zjeżdżając jeepem z powrotem na właściwą ścieżkę. Usłyszał głosy w pobliżu. „Co? Serio?!? Znowu te cholerne dzieciaki!” Leśniczy zatrzymał pojazd i wysiadł. Spojrzał w dół i wziął głęboki oddech, żeby krzyknąć, „Hej! Wynoście się stąd, gówniarze!” Cienie były zaskoczone i szybko uciekły. Obserwował je, żeby upewnić się, że odeszły. Ostatnio było coraz gorzej z miejscowymi licealistami, którzy wchodzili na teren parku, żeby brać narkotyki i uprawiać seks. Obie te rzeczy mu nie przeszkadzały, ale nie mieli pojęcia, jak niebezpieczny był ten teren, dlatego był ogrodzony. Walkie-talkie ożyło. „Hej, Jacek? Skończyłeś już trasę? Potrzebujemy cię tutaj.” „Tak, tu Jacek. Pracujesz dzisiaj, co, Krystyna? Zająłem się kilkoma natrętnymi nastolatkami, ale już jadę. Wiesz, po co nas potrzebują?” „Dowiesz się wkrótce. Radziłabym ci zachować się jak najlepiej.” „Oooo, to nie brzmi dobrze. Dzięki za ostrzeżenie.” Odłożył walkie-talkie na pasek i spojrzał w dół na miejsce, gdzie były dzieciaki, po czym pokręcił głową. „Cholerne dzieciaki.” Jacek dotarł do budynku, gdzie zobaczył wszystkich swoich współpracowników ustawionych przed Szymonem i kobietą ubraną w biały biznesowy strój. Miała skrzyżowane ramiona i nosiła drogie okulary przeciwsłoneczne. Dlaczego nosiła je w środku, nie miał pojęcia. Szymon zauważył go. „Ach, marnotrawny syn przybywa! Stań obok Krystyny.” Jacek zobaczył, jak Krystyna przewraca oczami, choć pochyla głowę, żeby jej czerwona czapka z daszkiem to ukryła. Nienawidziła, gdy ktoś nazywał ją Krystyną. „Nieźle się spóźniłeś,” mruknęła Krystyna, gdy stanął obok niej na baczność. „Nie najlepszy moment, biorąc pod uwagę, że odwiedza nas jeden z naszych największych darczyńców.” „Cholera! Naprawdę? Co ona-” „Cicho!,” syknęła Krystyna, gdy Szymon zaczął mówić. „Jak wielu z was wie, naszą gościnią jest pani Farah Abdul. Dla nowych pracowników, jest ona jednym z naszych hojnych darczyńców, którzy utrzymują nasz piękny Park Doliny Gwiazd otwarty.” Kobieta skinęła głową i dodała, „Cóż, panie Wilk, wolę postrzegać siebie jako wspierającą i orędowniczkę ochrony zasobów naturalnych i piękna naszej planety. Jednakże, ja, wraz z wieloma innymi, jestem zaniepokojona znacznym wzrostem nielegalnego używania narkotyków w naszym uroczym parku.” Przeskanowała linię leśniczych, a jej wzrok zatrzymał się na Jacku, który patrzył prosto przed siebie. „To jest nie do przyjęcia. Niszczy to przyjazną rodzinom atmosferę i szkodzi reputacji parku. Chcemy, aby to zostało rozwiązane jak najszybciej, więc ogłaszam nagrodę. Znaczny bonus zostanie przyznany leśniczemu, który położy temu kres.” To była muzyka dla uszu Jacka. Zdecydowanie lepsze niż podejmowanie kolejnej pracy. Jednak zdał sobie sprawę, że ma poważną konkurencję. Po pierwsze, była Hanna, a po drugie, jego współpracownicy znali park znacznie lepiej niż on. Szymon podniósł rękę. „Spokojnie. Pozwólcie pani Abdul dokończyć.” „Dziękuję, panie Wilk,” powiedziała kobieta, zdejmując okulary, ukazując swoje jasne bursztynowe oczy. „Chcę podkreślić znaczenie utrzymania integralności Doliny Gwiazd jako symbolu naturalnego piękna ziemi. Wy, jako leśniczy, jesteście odpowiedzialni za jej ochronę i oczekujemy, że sprostacie temu zadaniu.” Jacek drgnął, gdy poczuł, że jej wzrok spoczywa na nim kilka sekund dłużej niż na innych. Nie był pewien, co o tym myśleć. Czy wiedziała coś o nim? Na szczęście, nie patrzyła zbyt długo, ale to go zaniepokoiło. Gdy skończyli, Szymon i pani Abdul wyszli, co oznaczało, że leśniczy mogli porozmawiać między sobą. „Słyszałeś to? Ustalają nagrodę za grupę nastolatków!” „Hah! To brzmi głupio, jak tak to ujmujesz. Nie mogę się doczekać, żeby wygrać nagrodę i kupić nowy jacht albo rezydencję!” „Zamknij się, Kamil! Nawet nie wiedziałbyś, co zrobić z dziesięcioma złotymi! Pewnie przegrałbyś je w kasynie, jak zawsze!” „Tisk, tisk, tisk. Jesteście głupcami,” powiedział wysoki leśniczy z czapką przekrzywioną na bok, siedzącą na jego blond czuprynie. „Mali umysły skupiają się na finansach, podczas gdy patrycjusz docenia wyższe rzeczy w życiu.” Jeden z leśniczych podrapał się po głowie z konsternacją. „Co? Co masz na myśli?” Blond młodzieniec zaśmiał się lekceważąco. „Oczywiście, że…

Oczywiście, oto zmienione imiona i miejsca oraz przetłumaczony tekst:

Nie zrozumie. Prawdziwy arystokrata docenia to, co prawdziwe, dobre i piękne. Twoje prymitywne instynkty-” „On po prostu ma chrapkę na Panią Abdul,” powiedziała Krystyna, kładąc rękę na jego ramieniu. „Bracie, możesz przestać być dupkiem przez pięć sekund? To dziwne.” „Ahem, Krystyno, teraz jesteś zrzędą.” „Ktoś musi to powiedzieć, ale nie masz szans. Ten jest mój i już mam plan.” Jacek zmarszczył brwi, krzyżując ramiona. „Co? Niemożliwe! Jak mogłaś tak szybko coś wymyślić?” Krystyna tylko stuknęła się w głowę i uśmiechnęła. „To się nazywa używanie mózgu. Powinniście spróbować czasem.” „Wolę używać siły,” powiedział rudowłosy młodzieniec, kładąc rękę na ramieniu Krystyny. „Tch, odczep się, Kamil,” warknęła Krystyna, strząsając jego rękę. „Co zamierzasz zrobić? Pobić kilku nastolatków? Wow, to sprawi, że będziesz wyglądał naprawdę fajnie w gazetach.” Kamil zaśmiał się, przeczesując swoje płynące rude włosy. „Nie, moja droga Krystyno. Chodzi o to, żeby mieć ramę. Kiedy mnie zobaczą, uciekną w przerażeniu prosto w moją pułapkę!” Konrad wachlował się przed twarzą. „Jedyny powód, dla którego będą uciekać, to twój okropny oddech! Boże! Czy ty w ogóle myjesz zęby?” Kamil zaczął podwijać rękawy. „Jakby co, mogę ci przestawić zęby, kujonie?” „Dość!” Hanna weszła i rzuciła surowe spojrzenie. „Naprawdę zamierzacie to robić zaraz po tym, co powiedziała Pani Abdul?!? Przestańcie się obijać i wracajcie do pracy!” Mała przemowa Pani Abdul miała zachęcić strażników do większej odpowiedzialności, ale zamiast tego byli bardziej lekkomyślni, a niektórzy z nich trafili do szpitala, w tym Kamil, co nikogo nie zdziwiło. Chociaż Krystyna przez chwilę była zadowolona, rzeczywistość szybko ją dopadła. To oznaczało, że reszta strażników, jak Jacek, musiała pracować nadgodziny, aby pokryć puste zmiany. Jacek pewnego dnia z trudem dotarł do biura Seweryna, ponieważ jego szef wezwał go po porannych obchodzić. Nie był podekscytowany, ponieważ prawdopodobnie miał zostać poproszony o pokrycie kolejnej zmiany, zwłaszcza że Krystyna wczoraj się przeziębiła, a Hanna była zasypana obowiązkami nadzorczymi. Seweryn również nie był odporny na stres. Zwykle gładko ogolony mężczyzna teraz miał zaniedbaną brodę. Miał worki pod oczami, a jego reakcja na wejście Jacka była znacznie mniej entuzjastyczna niż zwykle. „Usiądź.” „Ok, dzięki.” Mężczyzna wziął głęboki oddech, zanim pochylił się do przodu. „Jak pewnie zauważyłeś, przechodzimy teraz trudny okres. Niektórzy z naszych darczyńców… no cóż, są przestraszeni z powodu ostatnich urazów i… no cóż, pracuję jak wół, żebyśmy nie byli na minusie.” Jacek zagwizdał. „Wow, aż tak źle, co? Chętnie pomogę w każdy możliwy sposób.” Seweryn skinął głową i uśmiechnął się lekko. „Dzięki, Jacku. Naprawdę ostatnio się wykazałeś i to doceniam. Potrzebujemy tylko, żebyś poszedł na to przyjęcie, bo muszę zabrać córkę na jej mecz koszykówki.” Młodzieniec był niechętny, ponieważ nie był fanem eleganckich spotkań i całej tej pompy. Jednak widząc, jak zmęczony wyglądał jego szef, zrobiło mu się go żal. Zanim zdążył pomyśleć, słowa same się wylały. „Jasne, pójdę. Kiedy to jest?” Uśmiech Seweryna się powiększył. „Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć! To jutro w hotelu Regency przy ulicy Metro. Wyślę ci adres. Upewnij się, że masz ładny garnitur. Nie musi to być smoking, ale powinieneś wyglądać na tyle elegancko, żeby zrobić wrażenie.” „Zrozumiałem. Powinienem mieć gdzieś garnitur. Więc, o czym mam rozmawiać na tych spotkaniach?” „Hm? Ach, racja. Nigdy nie byłeś na takim spotkaniu. Pozwól, że przyniosę ci papier, który Hanna napisała kilka lat temu…” Następnego dnia, Jacek praktycznie leciał do domu, lawirując przez ruch uliczny, przeklinając organizatorów wydarzenia za zaplanowanie kolacji tak wcześnie. Kto pomyślał, że to świetny pomysł, żeby zrobić to w godzinach szczytu? Wszedł do domu Eryka i od razu pobiegł na górę prosto do łazienki na korytarzu. „Halo? Jacku, to ty?” Eryk podniósł wzrok znad książki, gdy usłyszał ciężkie kroki na dole. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, wstał, chcąc upewnić się, że to nie był nieproszony gość. Odetchnął z ulgą, słysząc, jak Jacek śpiewa do siebie, co miał w zwyczaju robić. Chociaż nie był pewien, czy Jacek był tego świadomy. Para unosiła się z małego otworu, gdzie drzwi nie były całkowicie zamknięte. Eryk ruszył, żeby je zamknąć, ale ciekawość go pociągnęła i nie mógł się powstrzymać. Musiał spojrzeć! Brunet jęknął cicho do siebie, widząc jego bezbronne ciało. Wyglądał równie dobrze jak wcześniej, choć tym razem miał plecy do niego. Jego oczy wzięły w siebie jego umięśnione plecy, które napinały się, gdy mył włosy szamponem. Zauważył też, że miał całkiem niezły tyłek. Właściwie, nie wiedział, że facet może mieć tak okrągły i jędrny tyłek. Gorąca para, która uderzała w jego twarz, sprawiła, że trochę się zakrztusił, co wyrwało go z transu. „Cholera! Co jest ze mną nie tak,” wyszeptał Eryk, wyciągając rękę z piersi i kręcąc głową. To było złe. Nawet się dotykał! Około pół godziny później, drzwi wejściowe się zamknęły. Eryk westchnął z ulgą i natychmiast sięgnął do szuflady w swojej szafce nocnej, żeby wyjąć fioletowy wibrator. Kobieta oblizała wargi, ściągając szorty. Jacek spojrzał na duży hotel przed sobą i poprawił krawat.

grymas. „No to jazda.” Zameldowanie się na wydarzenie przebiegło gładko i łatwo było poruszać się po przodzie, ale teraz zaczynała się trudniejsza część. Zakładał, że wystarczy tylko porozmawiać i być czarującym. Okazało się jednak, że jest w tym o wiele więcej. „Cześć, nazywam się Jacek i jestem strażnikiem w Parku Doliny Gwiazd. Miło mi cię poznać.” Łysiejący mężczyzna rzucił mu spojrzenie. „Co? Strażnicy?!? Jesteś z tymi nieudacznikami?!? Masz tupet, pokazując się tutaj!” Jacek był zaskoczony, nie spodziewając się wrogości, i było jasne, że ludzie wokół niego byli równie zaskoczeni. Wszystkie oczy były na nich, czekając na odpowiedź młodego mężczyzny. Młody mężczyzna cofnął wyciągniętą rękę i odpowiedział: „Um, proszę pana, pracujemy bardzo ciężko, aby naprawić sytuację-” „I co? Nieudolność, to co! Jeśli myślisz, że wykręcisz się z tego słodkimi słówkami, to jesteś głupcem!” Jacek poczuł ukłucie irytacji, gdy jego palce drgnęły. „Nie próbuję się z niczego wykręcać. Mówię, że masz błędne wyobrażenie. Robimy, co możemy, aby-” „-partaczyć jak amatorzy! Phi! Co wy robicie z pieniędzmi? Założę się, że park nawet nie jest imponujący,” powiedział mężczyzna z pogardą, machając ręką lekceważąco. „Szczerze mówiąc, myślę, że wy, strażnicy, bawicie się pieniędzmi! Używacie środowiska i Matki Ziemi jako tarczy, aby zyskać na dobrej woli ludzi!” Jacek musiał uspokoić oddech, zaciskając pięści. „To absurd! Nawet nie dostajemy wynagrodzenia-” „-oczywiście, że nie! Przynajmniej nie oficjalnie! Nie urodziłem się wczoraj, dzieciaku,” parsknął mężczyzna, machając palcem wskazującym, podczas gdy druga ręka ciągnęła za paski od spodni. „Są o wiele bardziej wartościowe przedsięwzięcia niż upadły park publiczny, który po prostu nie przynosi zysków-” Jacek zmarszczył brwi na jego słowa, które szczególnie go zabolały, biorąc pod uwagę to, co działo się ostatnio. Prawie stracił panowanie nad sobą, gdy zimny głos przeciął powietrze. „Po co dokładnie?” Rudawy mężczyzna zatrzymał się, widząc kobietę ubraną w bordowy strój biznesowy, schodzącą po schodach i noszącą swoje charakterystyczne czarne okulary przeciwsłoneczne. „Pani Kowalska!” Zignorowała Jacka i skupiła swoją uwagę na łysiejącym mężczyźnie, który wydawał się nerwowy, wyciągając chusteczkę, aby wytrzeć czoło. „Ja… ja nie mam pojęcia, co insynuujesz!” „Aha. Zamiast robić scenę, dlaczego nie zapomnimy o twoim małym wybuchu i nie przejdziemy do uroczystości, panie Nowak?” „Eee… tak… tak, to… to brzmi jak świetny pomysł. Bardzo dobry!” „Dobrze. A ty, chodź ze mną,” powiedziała pani Kowalska, wskazując na Jacka. Nie miał wyboru, musiał za nią podążyć, gdy się odwróciła. Weszli do bocznego pokoju w korytarzu, a ona gestem wskazała mu, żeby zamknął drzwi. Kobieta patrzyła przez okno na ogród z tyłu, gdy powiedziała: „Szymon jest utalentowany w wielu rzeczach, ale wydaje się, że wciąż brakuje mu zrozumienia biznesu. Co on sobie myślał, wysyłając strażnika tutaj, z wszystkich miejsc?” „Er, nie rozumiem. Myślałem, że to miała być zbiórka funduszy?” „Jakie to naiwne. Na powierzchni, tak. Jednak te spotkania sprzyjają prowadzeniu interesów, zwłaszcza prywatnych interesów. Nie powinieneś tu być,” stwierdziła kobieta prosto, odwracając się. Jacek natychmiast wyprostował postawę, czując, jak go lustruje. „Zwłaszcza ktoś tak bardzo… młody.”

Avatar photo

By Ania Kowalska

Ania Kowalska to pasjonatka pisania i kuratorka opowiadań erotycznych w języku polskim. Z wyczuciem dla niuansów pragnienia i intymności, Ania nie tylko tworzy swoje własne, porywające historie, ale także czerpie ogromną przyjemność z publikowania prac innych autorów. Jej platforma stała się przyjaznym miejscem dla osób o podobnych zainteresowaniach, które chcą dzielić się swoimi najgłębszymi fantazjami i doświadczeniami. Dzięki swojej zaangażowanej pracy, Ania stara się eksplorować sztukę opowiadania historii, tworząc społeczność, w której literatura erotyczna jest celebrowana i czerpana z niej radość przez wszystkich.