Ben chodził nerwowo przed sklepem spożywczym, w którym pracował na pół etatu. To było szaleństwo, nie, to było obłęd. Dlaczego się zgodził? Głupie, takie głupie. To był zły pomysł od samego początku. Pójście do klubu BDSM, a potem rozmowa z Erikiem w kolejce zamiast udawania, że go nie pamięta, ale nie, Ben był okropnym kłamcą. Zawsze się denerwował, kiedy próbował, więc po pierwszych piętnastu latach swojego życia po prostu przestał próbować. Teraz, mając 22 lata, nadal trzymał się zasady niekłamania. Elegancki czarny samochód podjechał do krawężnika i okno się opuściło. Ben zamarł i wpatrywał się w samochód, jakby miał się nagle zamienić w transformera. „Ben, to tylko samochód, chodź. Nie zrobię ci krzywdy.” Eric zawołał z fotela kierowcy. Jasne, Eric był ogromny i miał żelazny uścisk. Wystarczyłoby, że wyciągnąłby mały palec, a Ben złamałby się jak gałązka. Nie, nie, wszystko było w porządku, po prostu przesadzał. Będzie dobrze. Ben zbliżył się do samochodu, a Eric otworzył drzwi od środka. „Wskakuj. Chcesz coś zabrać, zanim pojedziemy?” Ben pokręcił głową. „Nie… chyba że… czy jedziemy gdzieś, gdzie nie mogę nosić mojej koszulki z pracy?” Chłopak przełknął ślinę, gdy Eric przyglądał mu się od góry do dołu, oceniając ciemne, obcisłe dżinsy, które wyglądały identycznie jak te z zeszłej nocy (to nie były te z zeszłej nocy, po prostu miał trzy pary, które wyglądały tak samo) aż do koszulki z logo sklepu spożywczego. „Wyglądasz świetnie, poza tym jedziemy tylko z powrotem do klubu.” „JEDZIEMY DO TWOJEGO KLUBU?!” Ben krzyknął i instynktownie odpiął pas bezpieczeństwa, który właśnie zapiął, i sięgnął po klamkę, żeby wyskoczyć z samochodu, ale już ruszyli, a Eric zablokował drzwi. „Ben, proszę, nie krzycz w moim samochodzie. Jestem tuż obok ciebie, nie na drugim końcu boiska. I zapnij pas, żebyś był bezpieczny. Odpowiadając na twoje pytanie, tak, jedziemy do mojego klubu. Jestem mistrzem lochu, pamiętasz? To znaczy, że jestem odpowiedzialny za to, żeby zabawa w moim klubie była bezpieczna. Idziemy prosto do pustego pokoju VIP, gdzie możemy porozmawiać, podczas gdy ja będę miał oko na wszystko.” Chwytając pas, Ben niechętnie zapiął go ponownie, bardziej dlatego, że to był dobry pomysł, niż dlatego, że Eric mu to powiedział. „Jak możesz rozmawiać ze mną i jednocześnie pilnować tych wszystkich ludzi?” „Mam monitorów, którzy chodzą po sali i mogą wykonywać większość pracy beze mnie.” W tym momencie Ben próbował przerwać, ale Eric kontynuował „ale jeśli wydarzy się coś dużego, mogą sobie nie poradzić beze mnie. To tylko trzy noce w tygodniu, więc mi to nie przeszkadza.” Ben opadł na siedzenie. „To dlaczego w ogóle zaprosiłeś mnie dzisiaj, skoro nie mogliśmy zrobić czegoś innego?” „Bo bałem się, że znajdziesz lepszą wymówkę, żeby mnie odrzucić, i nie przemyślałem tego do końca. Trochę się podekscytowałem.” „Serio? Ile masz lat? 10?” „Dodaj do tego dwadzieścia lat i będziesz miał odpowiedź. Każdy ma swoje niepewności, nawet dominujący.” Cisza wypełniła samochód po tym. Ben wpatrywał się w okno, obserwując mijane ulice. „Dlaczego kazałeś mi klękać?” Chłopak zapytał nagle, przerywając ciszę. Eric wzruszył ramionami. „Wydawało się to właściwe w tamtym momencie. Lekka kara, odpowiednia dla nowicjusza i za przewinienie.” „Ale przed tymi wszystkimi ludźmi?” „Widzieli o wiele gorsze rzeczy, a połowa z nich nawet nie mrugnęła okiem. Mam ten klub od sześciu lat, a wielu z nich jest członkami od samego początku. Są przyzwyczajeni do tego, że dyscyplinuję ludzi.” „To nie znaczy, że ja jestem do tego przyzwyczajony!” Ben odparł, podnosząc głos. „Mogłeś powiedzieć 'czerwony’ w każdej chwili i opuścić budynek bez żadnych konsekwencji.” Ben zamknął usta i zarumienił się na jasnoczerwono. Zapomniał o tym. Było to w formularzu, który podpisał przed wejściem do klubu BDSM. Jego bezpiecznym słowem było 'czerwony’, którego mógł użyć w każdej chwili z kimkolwiek, niezależnie od koloru, który nosił, i natychmiast otrzymałby „opiekę” i zostałby bezpiecznie wyprowadzony z budynku. „Zapomniałem,” Ben wymamrotał pod nosem. „Uhuh, albo podświadomie nie chciałeś go użyć.” „Co to ma znaczyć?” Ben zapytał, czując, jak cała jego oburzona złość wraca. „Natychmiast się zrelaksowałeś, gdy kara się zaczęła. Czułem to, całe napięcie po prostu opuściło twoje ciało, a gdyby to trwało dłużej niż pięć minut, nie mam wątpliwości, że opierałbyś się o moją nogę.” Ben zaczął się jąkać, próbując znaleźć obronę przed tym, co powiedział Eric. Przerażało go, że dominujący tak łatwo go odczytał. „Ben, zrelaksuj się,” Eric uspokajał. Co tylko zwiększyło złość Bena. „Nie możesz po prostu powiedzieć komuś, żeby się zrelaksował i oczekiwać, że to zrobi.” „Tak, mogę. Dlaczego tak trudno ci przyznać, że ci się to podobało?” Eric zapytał, parkując na parkingu klubu. Złość chłopaka ustąpiła miejsca przytłaczającemu niepokojowi, poczuciu winy i przerażeniu. „Ben?” Próbując powstrzymać łzy, Ben tylko pokręcił głową. „Porozmawiaj ze mną.” Głos Erica był cichy i kojący, jak balsam na zszargane nerwy chłopaka. „Dlaczego?! Dlaczego to się stało. Nie chciałem tego. Nawet nie chcę tu być.” Ben wybuchnął na Dominującego, zanim otworzył drzwi samochodu i odszedł od pojazdu na drżących nogach. „Hej, poczekaj chwilę. Ben. Zatrzymaj się.” Głos Erica obniżył się w tonacji.
Głos stał się bardziej autorytatywny. Ben nienawidził, że jego nogi przestały się poruszać i czekał, aż dom podejdzie do niego, to właśnie go tak przerażało. Kiedy był w pobliżu Erika, nie miał już kontroli. Mężczyzna odmawiał trzymania się na dystans, jak wszyscy inni. Nawet Harley nie znał prawdziwego Bena. Nikt nie znał. Mówiąc o tym, Erik zatrzymał się przed Benem i położył swoje duże, ciepłe dłonie na ramionach mniejszego mężczyzny. „Spójrz na mnie, Ben.” Znów ten rozkazujący ton, którego chłopak nie mógł zignorować, bez względu na to, jak bardzo chciał. Spotkał te niemożliwie ciemnobrązowe oczy swoimi elektryczno-niebieskimi. „To cię przeraża, prawda?” Erik wymamrotał w końcu. Ben wciągnął powietrze z czkawką. „Oddanie kontroli, pozwolenie komuś innemu, by się tobą zajął. Przeraża cię, jak dobrze się to czuje.” Chłopak nie mógł powstrzymać łez wypływających z jego oczu ani łapczywych oddechów, które próbował wciągnąć do swoich głodujących płuc. „Nie mogę zabrać ci tego strachu, ale mogę obiecać ci dwie rzeczy. Po pierwsze, będę cię chronił, nawet przed samym sobą. Po drugie, nie jesteś słaby, chcąc tego.” powiedział Erik. „Jak możesz być tego taki pewny?” „Bo jestem domem i doświadczonym w tym.” „Nie mogę… Proszę, Erik, co mam robić… tak trudno oddychać.” „Och, kochanie, wiem.” Dom powiedział, obejmując drżącego chłopca. Ben oparł się na uścisku, przerażające było pozwolić komuś innemu, by go podtrzymywał, ale czuło się to tak dobrze. Może nie było warto walczyć tak mocno przeciwko czemuś, co czuło się tak dobrze. Chłopak pozwolił sobie zmięknąć i oddać wszystkie swoje zmartwienia i stres w ten uścisk. Nagła lekkość, którą poczuł Ben, sprawiła, że zakręciło mu się w głowie. „Tak, skarbie, po prostu pozwól, żeby wszystko spoczęło na mnie, mam cię.” Erik wymamrotał w włosy suba. Chłopak przetrząsnął się przez ostatnie łzy, ale nie ruszył się, by odsunąć się od ciepłego kokonu ramion Erika. „Hej, kochanie, nie chcę przerywać tej pięknej chwili, ale myślisz, że możemy pójść gdzieś bardziej wygodnie?” Głos doma wibrował przez klatkę piersiową Bena, sprawiając, że chłopak chciał mruczeć. „Tak, ok.” Odpowiedział, nie trudząc się ruszać. „Chcesz, żebym cię poniósł?” To wyrwało Bena z rzeczywistości, chłopak zmarszczył brwi na złośliwy uśmiech Erika. „Mogę chodzić całkiem dobrze, dziękuję bardzo.” powiedział chłopak, zanim ruszył w stronę klubu. Dom pobiegł, by go dogonić, wciąż się uśmiechając. „Jesteś taki gorący i zimny, Ben.” „Nie jestem.” „Widzisz, dokładnie o tym mówię. Jedną minutę jesteś przytulnym króliczkiem, a następną jesteś złośliwym borsukiem.” „Nie porównuj mnie do leśnych stworzeń.” „Ale są takie urocze, tak jak ty.” „Nie jestem uroczy!” Ben wiedział, że nie jest w najmniejszym stopniu przerażający, a buntownicze spojrzenie śmierci, które rzucił Erikowi, gdy mężczyzna otworzył tylne drzwi klubu, tylko to potwierdziło. Dom nie skulił się ze strachu, jak powinien; po prostu pochylił się do przodu i dotknął czubka nosa Bena palcem. „Widzisz, uroczy jak guziczek, nawet gdy zachowujesz się jak syczący kociak.” „Przestań porównywać mnie do uroczych zwierząt! Jeśli już, to jestem dzikim tygrysem.” „…tak. Cokolwiek powiesz… kociaku.” powiedział Erik, tańcząc poza zasięgiem wściekłego machnięcia Bena w sposób, który, jeśli chłopak miałby przyznać, naprawdę wyglądał jak kociak próbujący pobić niemieckiego owczarka. Po prostu śmieszne. „Chodź tędy.” Erik skierował do wciąż wkurzonego Bena, który rzucił domowi gniewne spojrzenie na plecy, planując swoją zemstę, podczas gdy szedł za nim. Weszli po tych samych schodach do pokoju VIP. Przestrzeń wyglądała dziwnie pusto bez wszystkich ludzi w niej. Erik skierował się prosto do swojego tronu i usiadł z tą niemożliwą gracją, która nie do końca pasowała do jego niesamowitej postury. „Widzisz, tak jak obiecałem, pusty pokój, a ściany są dźwiękoszczelne, więc możemy rozmawiać bez martwienia się o przekrzykiwanie muzyki.” Dom miał na twarzy radosny uśmiech. Ben ostrożnie wszedł do pokoju i podszedł do lustra weneckiego. To było dość dziwne doświadczenie patrzeć na morze ludzi tańczących do muzyki, której nie mógł usłyszeć. Celowo unikał patrzenia na stronę lochu. Nie chciał wiedzieć, co się tam dzieje. „Chcesz usiąść?” Ben spojrzał, by zobaczyć, jak Erik gestykuluje na swoje kolana. „Naprawdę?! Nie, dziękuję. Myślałem, że mieliśmy tu rozmawiać, ale widzę, o co naprawdę chodzi, po prostu chcesz mojego ciała.” Chłopak poczuł przypływ triumfalnego zwycięstwa, w końcu odkrywając nieuchwytne motywy działań Erika. „Nie zaprzeczę, że fantazjowałem o posiadaniu cię w moich ramionach i to właśnie przyciągnęło mnie do ciebie na początku, ale to coś więcej. Fascynujesz mnie swoimi ciągle zmieniającymi się emocjami. Chcę poznać prawdziwego Bena, tego, którego ciągle dostrzegam, pod całym tym wibrato i pozowaniem.” „Kto powiedział, że pozuję. To jestem ja. Prawdziwy ja, bierz albo zostaw.” Ben stwierdził, ale nie mógł powstrzymać swojego ciała przed wierceniem się na kłamstwo. „Cóż, obaj wiemy, że to nieprawda. W przeciwnym razie nie byłbyś tak przerażony, by mi zaufać.” „Nie możesz po prostu żądać zaufania po mniej niż 24 godzinach znajomości.” „Masz rację, nie mogę, ale nie sądzę, że zwykłą odpowiedzią jest irracjonalna złość.” „Och, ty… po prostu pieprz się, ok. Pieprz się!” „Widzisz, jak to. Mówię coś, co obaj wiemy, że jest prawdą, a ty wpadasz w najurokliwszy mały napad złości.” „Na miłość boską, przestaniesz nazywać mnie uroczym.” „Co cię tak bardzo w tym drażni?” zapytał Erik.
Wstał z tronu i ruszył w stronę Bena z rozmyślnymi krokami. „J-Jestem mężczyzną i mężczyźni nie są słodcy.” „Wydaje się, że masz wypaczone poczucie męskości.” „Co to ma znaczyć?” Ben zapytał, nagle podejrzliwy, gdy Eric zbliżał się do niego, zmuszając go do cofnięcia się do lustra weneckiego. „To, że jesteś słodki, albo ktoś cię tak nazywa, nie czyni cię mniej 'mężczyzną’. To tylko znaczy, że jesteś słodki. Ja też mogę być słodki.” Ben wybuchnął histerycznym śmiechem na to ostatnie stwierdzenie. „Tak, jasne. Ty, słodki? To będzie dzień.” „Mogę to zrobić, jeśli naprawdę chcę.” „Jesteś zbyt duży i typowo męski, żeby być słodkim.” „Znowu to twoje wypaczone poczucie męskości. Udowodnię ci to. Będę słodki.” Eric uklęknął u stóp Bena, wsunął ręce pod brodę i spojrzał na zaskoczonego chłopaka przez trzepoczące rzęsy. Ben wybuchnął śmiechem i musiał oprzeć rękę o lustro weneckie za sobą, żeby się ustabilizować. To było najbardziej absurdalne, co widział: gigantyczny, ponad 90-kilogramowy mężczyzna zachowujący się jak niewinna panna z bajki. I, do diabła, Eric wyglądał… całkiem słodko. „Ok, ok, wygrałeś.” Ben wykrztusił, próbując złapać oddech. „Możesz być słodki.” Eric wstał z gracją i położył dłonie na lustrze weneckim po obu stronach Bena. „Dlaczego tak cię to drażni, że ktoś nazywa cię słodkim? I nie dawaj mi bzdurnych odpowiedzi, Ben. Chcę poznać prawdę, tym razem od prawdziwego Bena.” Chłopak przełknął ślinę, ale pozwolił sobie otworzyć się trochę przed tym gigantem. „Zawsze byłem mały i nieśmiały. W liceum mnie drażnili i nazywali mięczakiem. Nic poważnego, uczysz się ignorować złośliwe dzieciaki i wzruszać ramionami, ale zawsze to trochę bolało. Mój tata… jest trochę jak ty, choć nie tak duży. Jest mężczyzną z krwi i kości. Wiesz, nie płacz, nie pokazuj ludziom swoich emocji. Wzrost i budowę odziedziczyłem po mamie. Zawsze za mały, zbyt łatwy cel, nigdy silny ani popularny, zawsze… słodki.” Eric przetarł prawy kciuk po lewym policzku Bena. „Wiesz, co to jest mięczak w świecie BDSM?” „Nie.” Ben przełknął ślinę na dotyk skóry o skórę. „To najsilniejsi ludzie, jakich znam. To mężczyźni, którzy zaakceptowali zarówno swoje męskie, jak i kobiece strony. Pozwolili im współistnieć. Pomyśl, jak popularne są she-male w pornografii. Świat musi przestać ograniczać naszą płeć i seksualność do tylko dwóch kategorii. To płynne spektrum, które należy eksplorować, a nawet cieszyć się nim.” „To tylko twoja opinia.” Ben odparł, patrząc na ich stopy, zamiast spotkać się z tymi przenikliwymi brązowymi oczami. „Nie, to nie jest.” Eric mruknął, kładąc palec pod brodą Bena i podnosząc jego głowę, aby ich oczy mogły się spotkać. „To punkt widzenia.” „Jaka jest różnica?” „Opinie łatwo zmienić, punkty widzenia są znacznie trudniejsze, ludzie traktują je jak fakty. Wybierasz patrzenie na świat przez pryzmat toksycznej męskości. Ja wybieram widzenie rzeczy inaczej.” „Sprawiasz, że to brzmi tak łatwo.” „Może być. Wszystko zależy od nastawienia.” Ben przeszedł obok ciała Erica, nagle było mu trudno oddychać, gdy dom był tak blisko. „Czy zawsze uciekałeś przed prawdą?” Eric zapytał. Chłopak odwrócił się, by spojrzeć gniewnie na dom. „Czy możesz przestać naciskać?!” „Dlaczego jesteś tak zdeterminowany, żeby trzymać mnie na dystans?” „BO TAK TRZYMAM WSZYSTKICH!” Ben krzyknął, w końcu tracąc kontrolę nad swoim temperamentem. Cała ta sytuacja wymknęła się spod kontroli. Na twarzy Erica pojawił się wyraz współczucia. Wyglądało to zbyt podobnie do litości, co pogarszało sprawę. „To brzmi jak bardzo samotny sposób na życie, Ben.” Eric mruknął. „To bezpieczny sposób na życie.” „Bezpieczny przed czym? Przed wpuszczeniem kogoś, żeby mógł cię troszczyć, kochać? Bycie wrażliwym to nie słabość, to siła.” Ben wybuchnął histerycznym śmiechem. „Z jakiego świata pochodzisz? Czy nikt nigdy nie wykorzystał cię? Nie użył tej wrażliwości, którą nazywasz siłą, przeciwko tobie?” „Są ryzyka, jak we wszystkim, ale to, co robisz teraz, to nie życie, to przetrwanie. Powiedz mi, co się stało. Kto cię skrzywdził?” Cholera, Eric był zbyt spostrzegawczy. „Nikt, nie naprawdę. To nie tak, że byłem maltretowany czy coś.” „Nie mówię, że byłeś. Nie musisz być maltretowany, żeby doświadczyć traumy czy bólu.” Eric pokręcił głową i nagle się skrzywił. „Zbyt dużo cię dzisiaj naciskałem. Porozmawiajmy o czymś innym. Możemy do tego wrócić innym razem. Przepraszam, czasami dom we mnie przejmuje kontrolę.” „To było bycie domem?” Mężczyzna dał nieśmiały uśmiech. „To zdecydowanie część tego. Dom musi wiedzieć wszystko, co może o mocnych i słabych stronach uległego, z którym pracuje. W scenie jest dużo zaufania, a jeśli nie znasz granic lub wyzwalaczy swojego partnera, możesz wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Widziałem, jak sceny poszły źle, bardzo źle, bo to była zła mieszanka ludzi, dom był niedoświadczony lub nie było wystarczającego zaufania. To instynkt dla mnie, żeby rozbierać ludzi na części. Coś, z czym oczywiście nie czujesz się komfortowo.” „Nie, miałeś rację… o wszystkim. Po prostu… nie wpuszczam nikogo. Nawet przyjaciół, których znam od lat, a w mniej niż dwadzieścia cztery godziny rozebrałeś mnie na części.” „Pewnie czujesz się teraz trochę obnażony. Chcesz coś do picia? Albo do jedzenia?” „Nie, jestem dobry, miałem przerwę na posiłek w pracy, zanim przyszedłem.” „Ok, co chciałbyś robić, jestem do twojej dyspozycji, zrozumiem też, jeśli chcesz wrócić do domu. Było dużo emocji, które mogą…”
być wyczerpujące.” Eryk powiedział, wskazując na drzwi. „Czy mogę-nieważne.” „Co?” „To głupie, nieważne.” „Nic, co mówisz, nie jest głupie. Czego chcesz?” „Czy możemy zrobić to, co zrobiliśmy wczoraj wieczorem?” Głos Bena ledwo był słyszalny szeptem. „Oczywiście, kochanie. Chcesz ustalić jakiś limit czasowy?” Ben pokręcił głową. „Nie, po prostu…potrzebuję, żeby mój mózg na chwilę przestał działać.” „Tak, w porządku,” powiedział Eryk, siadając na tronie. Chłopak podążył za nim na drżących nogach, nie wierząc, że o to poprosił, że naprawdę to zrobi. Ben opadł na kolana obok krzesła, a Eryk przeciągnął palcami przez włosy chłopaka. „Możesz oprzeć się o mnie lub o krzesło. Cokolwiek jest dla ciebie najwygodniejsze.” Dominujący wymamrotał. Ben zaczął z sztywnymi plecami, ale te przeczesujące palce wkrótce sprawiły, że chłopak opierał się o nogę Dominującego, stając się praktycznie bezwładnym. Umysł suba wyłączył się, a Ben pozwolił sobie odpłynąć.