Eric opierał brodę na prawej dłoni, podczas gdy lewą ręką wciąż przeczesywał włosy chłopca, gdy nagły chrapnięcie od Bena sprawiło, że dom podskoczył. Spojrzał w dół i z pewnym rozbawieniem zauważył, że Ben zdołał zasnąć w najbardziej niewygodnej pozycji, jaką Eric mógł sobie wyobrazić, i teraz lekko chrapał. Biedny chłopak musiał być naprawdę wyczerpany. Eric pochylił się i podniósł Bena w ramiona, po czym podszedł do kanapy. Położył bezwładne ciało na niej i podtrzymał głowę, aby móc podłożyć pod nią jedną z poduszek. Sub wydał z siebie pomruk, otworzył zaspane oczy i spojrzał na Erica. Dom uśmiechnął się i odgarnął kilka włosów z twarzy chłopca za ucho, po czym zamierzał się cofnąć. Ben chwycił Erica za nadgarstek. „Nie odchodź.” – wymamrotał chłopak. „Dobrze, kochanie. Zostanę.” Eric usadowił siebie i Bena na kanapie tak, że głowa suba leżała na kolanach doma. Wyciągnął także koc z jednego z zestawów opieki, starannie ukrytych w pokoju. Przykrył kocem Bena i usłyszał, jak sub westchnął z zadowoleniem, przesuwając się, aby było mu wygodniej. Kładąc ramię na subie, Eric wyciągnął nogi i oparł je na stoliku kawowym, podczas gdy jego głowa opadła na oparcie kanapy. Żaden z nich nie usłyszał, jak trzydzieści minut później drzwi otworzył Darryl, który zajrzał do środka i uśmiechnął się na widok śpiących postaci na kanapie. Darryl ostrożnie zamknął drzwi i zostawił ich w spokoju.
*******
Ben był pierwszym, który się poruszył. Otworzył oczy i z początku zdezorientowany rozejrzał się po otoczeniu. To nie był jego pokój, a jego głowa zdecydowanie nie spoczywała na żadnej poduszce, którą wcześniej używał. Chłopak podniósł głowę, aby zobaczyć Erica śpiącego na kanapie. Ben ostrożnie usiadł, aby nie obudzić doma. Koc opadł mu na kolana. Był to miękki flanelowy koc. Idealny do zawinięcia się w niego. Jak długo spali? Pewnie niezbyt długo. Ben wstał i podszedł do lustra weneckiego, ale oba pokoje były ciemne i puste. O której zamykał się klub? 1, 2? Nie mogli spać tak długo… czyżby? Ben sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon, sprawdzając godzinę. Była 3:47 rano. Cholera, musiał wracać do domu. Nie że czekało tam na niego coś szczególnego. Ale mimo wszystko, to była zasada. Odwracając się, sub zamierzał obudzić śpiącego doma. Ale zatrzymał się, gdy zobaczył spokojny wyraz twarzy Erica. Nie mógł zakłócić snu olbrzyma, nie kiedy wyglądał tak, cały miękki i przytulny. Chłopak chciał tylko wspiąć się na kolana doma, zwinąć się i znowu zasnąć, ale nie. To była głupia chęć, którą trzeba było zdusić. Ben był doskonale zdolny do dbania o siebie; nie musiał polegać na Ericu w niczym (nawet jeśli naprawdę, naprawdę tego chciał). Zamiast budzić Erica lub wracać na sofę, Ben postanowił trochę pozwiedzać. Zostawił śpiącą postać i wyszedł z VIP-roomu, schodząc po schodach na parkiet. Było trochę upiornie chodzić po ciemnym i opuszczonym klubie nocnym, ale było to też całkiem zabawne. Teraz tylko Ben musiał przestać podskakiwać na każdy cień. Podszedł do baru i obejrzał drugą stronę, a potem podążył za swoją ciekawością na scenę DJ-a. Była ona podniesiona na platformie, co pozwalało DJ-owi widzieć tłum i oceniać nastrój w pokoju. Ben kontynuował swoją ciekawość, kierując się w stronę drzwi prowadzących do lochów w budynku. Po drodze minął łazienki dla nie-VIP-ów, zapamiętując ich lokalizację (na wszelki wypadek). Strona lochów była jeszcze bardziej przerażająca niż ciemny parkiet. Było tam pięć scen rozmieszczonych w pokoju z miejscami do siedzenia i stolikami przed każdą z nich. Pokój wydawał się być tak zaprojektowany, aby można było swobodnie przez niego przechodzić, zatrzymać się przy scenie, która cię interesowała, lub usiąść i cieszyć się pokazem. Były tam także schody prowadzące w dół z neonowym napisem „prywatne lochy”. To wywołało dreszcz na plecach Bena. Odwracając się od tego znaku, Ben skupił się na badaniu każdej sceny. Jedna miała liny zawieszone pod sufitem, inna miała czarne drewniane X w centrum, trzecia miała medycznie wyglądające krzesło z paskami, czwarta zawierała wiszącą huśtawkę, a piąta była pusta. Niechętnie, wyobraźnia chłopca zaczęła szaleć z pomysłami i myślami, do czego każda z tych scen mogłaby być używana. Jak większość ludzi, kiedy po raz pierwszy odkryli porno, Ben był ciekawy i zagłębił się w ciemniejszą stronę rzeczy, tylko po to, aby zobaczyć, o czym ludzie mówią. To było… doświadczenie. Takie, które przestraszyło Bena nie dlatego, że było odrażające, ale dlatego, że sprawiło, że chciał rzeczy, których nie rozumiał, ani nie chciał rozumieć. Po tym, kiedy Ben oglądał porno, co zdarzało się rzadko, trzymał się ściśle waniliowego gejowskiego porno. Ale teraz, konfrontowany z tymi wszystkimi emocjami ponownie, plus doświadczeniami, które miał z Ericiem, trudno było ignorować ból w sercu. Ben został wyrwany z myśli przez włączenie świateł. Chłopak obrócił się, mrugając, próbując dostosować oczy do jasności. Eric stał w drzwiach, opierając się o ścianę, obserwując go. „Znalazłeś coś interesującego?”
Zdecydowanie pokręcił głową na nie. NIE chciał, żeby Eryk wiedział, jakie myśli krążyły mu po głowie. To byłoby zbyt zawstydzające. Dominujący zepchnął ramię ze ściany i podszedł do Bena z gracją. Chłopak zrobił pospieszny krok w tył, ale zapomniał, że za nim jest pusta scena. Potknął się o krawędź, która uderzyła go w tył kolan, i upadł na scenę z hukiem. „Ała.” jęknął Ben. Eryk podbiegł, żeby sprawdzić, czy Ben jest w porządku. „Czy mógłbyś przestać wpadać na rzeczy, albo przynajmniej poczekać, aż będę tam i cię złapię?” Dominujący powiedział, wyglądając na częściowo zirytowanego, a częściowo jakby tłumił śmiech. „To twoja wina, że upadłem. Oba razy.” „Nie zrobiłem nic ani razu.” „Tak, zrobiłeś.” Ben mruknął, sprawdzając swoje łokcie i sycząc, gdy dotknął zadrapań, obserwując z irytacją, jak krew zaczyna sączyć się z obu. Eryk westchnął i pokręcił głową. „Chodź, nie możemy pozwolić, żebyś krwawił na wszystko. Musimy cię opatrzyć.” Ben pozwolił się podnieść na nogi i odprowadzić, aż zdał sobie sprawę, że zmierzają w stronę prywatnych lochów. „O nie, nie. Nie idę do żadnego prywatnego lochu, żebyś mógł mnie związać i torturować!” Ben poruszył się zbyt szybko i potknął się o własne nogi, gdy cofał się w pośpiechu. Chłopak upadłby na podłogę i zrobił sobie więcej krzywdy, gdyby Eryk nie zareagował tak szybko i nie objął go w talii, aby utrzymać go w pionie. „Dlaczego zawsze myślisz o mnie najgorzej? Czy naprawdę jestem taki straszny?” Zanim chłopak zdążył się powstrzymać, pokiwał głową na tak. Twarz Eryka opadła, gdy puścił Bena i cofnął się, dając mu szacunek i przestrzeń. „Po prostu… zadzwonię po taksówkę lub Ubera, żeby cię zabrać do domu. Są ręczniki papierowe przy barze i zlew, w którym możesz się umyć.” Dominujący mruknął, wyglądając na małego i pokonanego. To był wyraz, którego Ben nigdy nie spodziewał się zobaczyć na twarzy tego mężczyzny. Jak taki duży, pewny siebie i silny mężczyzna mógł wyglądać na tak… nieszczęśliwego. Fala poczucia winy zalała chłopaka, nie mógł znieść odpowiedzialności za ten poziom bólu na twarzy Eryka. „Przepraszam.” wychrypiał. „Nie, to nie twoja wina,” Eryk mruknął, wciąż odwrócony, wyciągając telefon. Ben ruszył naprzód, zdeterminowany, by to naprawić. Chwycił ramię dominującego, sprawiając, że mężczyzna podskoczył i odwrócił się. „Mówię poważnie. Nie powinienem był tego mówić. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Czasami po prostu… panikuję.” „Panikujesz z mojego powodu. To ja jestem przyczyną. Widzisz, nawet zraniłeś się, próbując ode mnie uciec. Miałeś rację, to był zły pomysł.” Eryk powiedział, próbując się otrząsnąć. Chłopak nie zamierzał się poddać. Musiał pokazać mężczyźnie, że mu zależy. Że chce tu być (Boże, potrzebował tu być.) „Eryk, jestem dupkiem. Złym, głupim dupkiem.” „Nie jesteś dupkiem, Ben, po prostu byłeś szczery. Zapomnij o tym. To oczywiście był zły-” „Nie, nie był.” Ben powiedział, prawie tupiąc nogą. „Lubię spędzać z tobą czas.” Eryk wydawał się zamarznąć, intensywnie wpatrując się w Bena, w końcu zdając się słuchać. Chłopak przełknął ślinę pod tym intensywnym spojrzeniem, ale kontynuował. „Nie walczę z tobą, walczę z samym sobą. Miałeś rację, jak bardzo mnie to przeraża. Przeraża mnie, że chcę się zwinąć u twoich stóp teraz i wrócić do tego błogiego stanu, w którym nie muszę myśleć. Więc zamiast pozwolić sobie na strach, wyładowuję się, próbując myśleć o tobie najgorzej, aby się chronić.” Pojedyncza łza spłynęła po policzku Bena. „Jeśli jesteś potworem, to łatwiej zapomnieć, jak bardzo chcę-” Chłopak został przerwany przez zderzenie warg z jego własnymi. To był niezręczny pocałunek, głównie z powodu nadmiernego entuzjazmu Eryka i braku doświadczenia Bena. Ale był to także najlepszy pocałunek, jaki obaj mieli. Z wyjątkiem tego, że następny był lepszy, a kolejny jeszcze lepszy. Ben był w błogości, gdy pocałunki napełniały jego system szczęśliwymi endorfinami. Czuł się tak dobrze, mając język Eryka w swoim ustach, żeby mógł go ssać. Eksplozja smaku dominującego sprawiła, że Ben chciał więcej. Nikt nie powinien smakować tak dobrze. Jak ciepły miód, słodki i pyszny, z nutą czegoś głębszego i bogatszego jak ciemna czekolada. Tak, to było to. Ciemna czekolada z miodem. Nowy ulubiony smak Bena. Eryk chwycił łokcie Bena, aby ich ustabilizować i przyciągnąć chłopaka bliżej. Co trochę zepsuło nastrój, gdy sub wydał mały okrzyk dyskomfortu i obaj przypomnieli sobie, że Ben krwawił, a małe kropelki spadały na podłogę. Śmiejąc się, Eryk pokręcił głową. „Przepraszam, powinienem był zapytać. Nie chciałem cię zaatakować. Musimy cię oczyścić.” „Nie, to było- Podobało mi się.” Ben zarumienił się aż po korzenie włosów, gdy szli do baru, a Eryk mył ręce, podczas gdy chłopak starał się nie krwawić na wszystko. Eryk uśmiechnął się wilczo. „Mi też. Smakujesz dobrze, jak miętowa czekolada.” „Smakuję jak miętowa czekolada?” „Tak, bogata i miętowa.” „…i to dobrze?” Ben zapytał, gdy Eryk zaczął delikatnie czyścić każdy łokieć. Nie były takie złe; to było bardziej pokaz niż rzeczywiste uszkodzenie. „Myślę, że tak, miętowa czekolada to mój ulubiony słodycz podczas świąt.” „Smakujesz jak ciemna czekolada z miodem.” Ben mruknął, zanim zdał sobie sprawę, co właśnie powiedział. Chłopak odwrócił się, ponownie zarumieniony aż po korzenie włosów. Nie powinien był.
powiedział to, tak głupio, brzmiał jak totalny idiota, przyznając się do tego. Eryk uśmiechnął się szeroko. „Ciemna czekolada i miód, co? Nigdy wcześniej tego nie słyszałem. Podoba ci się, jak smakuję?” Beniamin prychnął. „Chciałbyś wiedzieć.” „Tak, naprawdę bym chciał, ale zapytam, kiedy nie będziesz takim zgryźliwym borsukiem.” Dominator drażnił się. „Co to w ogóle znaczy? Być zgryźliwym borsukiem. Wiesz, jak to brzmi absurdalnie.” „Wcale nie. Oświeć mnie, o samoświadomy.” „Nie jestem samoświadomy, tylko dojrzały, w przeciwieństwie do niektórych.” Beniamin mruknął ostatnie słowa, gdy dominator sprawdzał, czy krwawienie ustało. Ustało. „Taki zrzędliwy.” Eryk cmoknął. „A kto powiedział, że jestem niedojrzały, może powinieneś przestać martwić się, co myślą inni. Jesteśmy tu tylko my.” Beniamin rozejrzał się po pokoju i jego wzrok zatrzymał się na zegarze. Była 4:32 rano. „O mój Boże, jest po czwartej rano.” „No i?” „No i? Powinienem być w domu.” „Dlaczego, potrzebujesz czegoś stamtąd, masz zwierzaka, którym musisz się zająć?” „Nie… to kwestia zasad. To miała być randka, a zamieniło się w… nawet nie wiem co.” „Zgadzam się, że to był raczej niekonwencjonalny wieczór.” „Niekonwencjonalny? Serio?” Głos Beniamina ociekał sarkazmem. „A jakie słowo byś wybrał?” Eryk odparł, opierając biodro o bar, z rękami skrzyżowanymi na masywnej klatce piersiowej. „Może szalony, obłąkany?” „To brzmi tak negatywnie. Czy to naprawdę była taka zła noc?” „…Nie. ale, spójrz na to z mojej perspektywy. Nigdy tego nie robię.” „Czego nie robisz? Chodzisz na randki, zasypiasz obok kogoś, zwiedzasz czyjeś miejsce pracy, ktoś cię opatruje, gdy jesteś ranny?” „Nie, nie naprawdę. Zazwyczaj trzymam się na uboczu.” „Beniamin, mówiłem to już wcześniej i powiem jeszcze raz. To brzmi bardziej jak przetrwanie, a nie życie pełnią życia.” Chłopak wzruszył ramionami. „Nie wszyscy możemy mieć 195 cm wzrostu i ważyć 90 kg.” „Technicznie rzecz biorąc, mam 196 cm i ważę 107 kg, ale kto by liczył.” Beniamin zaniemówił. „Co?!” Eryk zapytał, wyglądając na trochę defensywnego. „Nie możemy być tym samym gatunkiem. Musisz mieć w sobie krew olbrzyma.” Dominator wybuchnął śmiechem. „Nie jestem taki duży.” „Tak, jesteś. Ważysz o 45 kg więcej ode mnie. To nie może być normalne.” „Większość linebackerów jest mojej wielkości, jeśli nie większa.” „Tak, dokładnie, i wszyscy wiedzą, że linebackerzy mają krew olbrzyma.” „Nigdy nie zmienisz zdania, prawda?” „Nie, jesteś w połowie olbrzymem i nic mnie nie przekona inaczej.” Eryk zaśmiał się. „Przynajmniej tylko w połowie.” „To wciąż 50%.” Beniamin mruknął, krzyżując ramiona, uważając, by nie uderzyć łokciami. „Cóż, skoro nie jestem w pełni człowiekiem, to nie obowiązują mnie moralności, więc mogę to zrobić.” Dominator udawał, że warczy i rzucił się do przodu w stronę chłopaka z wyciągniętymi palcami do łaskotania. Beniamin pisnął i pobiegł wokół baru i z powrotem do lochu, Eryk podążał tuż za nim. Para biegała po pokoju, chłopak piszczał ze śmiechu, podczas gdy Dominator udawał, że warczy przy każdej z uników suba. W końcu Beniamin znalazł się w rogu i był uwięziony. Eryk rozpoczął atak łaskotania, co sprawiło, że obaj się śmiali. W końcu przestał, gdy chłopak błagał o litość. Oboje uśmiechali się do siebie jak idioci, zanim Beniamin zebrał się w sobie, by spojrzeć na dominatora z gniewem. „I znowu wrócił zgryźliwy borsuk, przynajmniej przez chwilę widziałem przytulnego króliczka.” Przewracając oczami na słowa Eryka, Beniamin przepchnął się z rogu, ale nagle został złapany w objęcia od tyłu. Ciepło, które otoczyło chłopaka, sprawiło, że stopniał w tym dotyku. „I oto jest.” „Kto to jest?” Beniamin mamrotał, próbując utrzymać oczy otwarte, podczas gdy ręce Eryka pocierały jego górne ramiona w ten zbyt kojący sposób, jaki miał. „Submisywny w tobie. Ten, który nie boi się być trzymany i mieć kogoś, na kim można się oprzeć. Nie zrozum mnie źle. Uwielbiam zgryźliwego, złośliwego Beniamina. Ale to jest nagroda. Widzieć, jak stajesz się puddingiem w moich ramionach.” Chłopak chciał być zły. Ale było to zbyt trudne, więc zamiast tego po prostu odwrócił się i wtulił twarz w klatkę piersiową Eryka, pocierając policzek o te pyszne mięśnie. Chciał je polizać, i czyż to nie była interesująca myśl. Ale zniknęła, zmiatana przez to lekkie, zawrotne uczucie ulgi z puszczenia całego tego stresu i niepokoju. „Beniamin, teraz zapytam, czy podoba ci się, jak smakuję?” „Mhm. Smakujesz dobrze.” Beniamin mamrotał i podniósł głowę, chcąc znów doświadczyć tego smaku. „Czego chcesz, kochanie. Poproś o to.” „Chcę, żebyś mnie znów pocałował.” Chłopak powiedział, nie dbając o to, że brzmi potrzebująco, bo taki był. „To mój słodki chłopiec.” Eryk wyszeptał na ustach Beniamina, pochylając się i biorąc usta suba swoimi. Topniejąc w pocałunku, Beniamin owinął ramiona wokół szerokich ramion dominatora, a potem wydał pisk, gdy Eryk podniósł go, by byli na tym samym poziomie. Sub owinął nogi wokół szczupłych bioder dominatora i zablokował kostki, gdy pocałunek pogłębił się jeszcze bardziej. Ich języki splatały się i rozplatały w zmysłowym tańcu, który sprawił, że Beniamin stawał się twardy w swoich obcisłych dżinsach. Podniecenie stało się gorsze (lub lepsze), gdy sub mógł również poczuć twardego członka Eryka ocierającego się o jego własnego. Chłopak z trudem oderwał usta, ale potrzebował powietrza. Dominator kontynuował wędrówkę ustami w dół do jabłka Adama Beniamina, które lizał. To nie powinno być takie przyjemne, cholera, to było jakby Eryk próbował wyssać jego duszę przez szyję, i to było niebezpiecznie przyjemne, praktycznie uzależniające. Jęcząc, Beniamin poruszał biodrami, szukając tarcia. Eryk warknął ostrzeżenie, które chłopak zignorował, wybierając
powtarzając ruch. „Jesteś pewien, że chcesz to dalej robić?” Głos domina obniżył się do niższego rejestru, z bardziej rozkazującym tonem, który przeszył Krzysztofa dreszczem. Chłopak przygryzł wargę i skinął głową, gdy zamierzał to zrobić ponownie. „To szkoda, słodki chłopcze,” Marek warknął, unosząc biodra Krzysztofa z dala od swoich i trzymając je tam. „Musisz na to zasłużyć.” Część mgły zniknęła z głowy Krzysztofa, gdy został powstrzymany od swojego pragnienia. „To nie fair!” Chłopak jęknął. „Nigdy nie mówiłem, że jestem fair. Musisz nauczyć się cierpliwości.” Marek mruknął w szyję suba, liżąc ją długim paskiem. Krzysztof walczył, ale nie mógł przełamać tego niemożliwego uścisku. Wydając sfrustrowany warkot, chłopak przemówił. „Och, więc w momencie, gdy się poddaję, przejmujesz kontrolę i decydujesz o wszystkim?” „I oto mój niegrzeczny chłopcze,” Marek powiedział, patrząc w górę z rozszerzonymi źrenicami. „Musisz nauczyć się, jak oddać kontrolę nawet w tym. Może nie zawsze dostaniesz to, czego chcesz. Ale obiecuję dać ci wszystko, czego potrzebujesz. A teraz musimy zwolnić.” Krzysztof mruknął, ale pozwolił Markowi opuścić go z powrotem na ziemię. „Czyż nie tego chciałeś robić ze mną przez całą noc. Podnieść mnie, przycisnąć do ściany i zbesztać mnie.” Marek tylko pokręcił głową. „I oto to jednostronne myślenie. Gdyby to było wszystko, czego chciałem, jest wiele chętnych i, muszę powiedzieć, entuzjastycznych subów, które uczęszczają do mojego klubu, które mógłbym mieć w mgnieniu oka. Nie chcę od ciebie tylko seksu. Szczerze mówiąc, ostatnie kilka scen, które zrobiłem, wydawało się puste. Chcę nawiązać trwałą więź z kimś. I wydaje mi się, że musisz nauczyć się przestać przetrwać i zacząć żyć.” Mężczyzna zatrzymał się, zanim kontynuował: „Chcę, żebyś poświęcił trochę czasu i naprawdę zastanowił się, czego chcesz. Nie zamierzam cię zmuszać do kolejnej randki czy spotkania. Jeśli naprawdę chcesz, cokolwiek to jest między nami, możesz przyjść do mnie z własnej woli. Nawet nie poproszę cię o podanie mi swojego numeru. Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Jestem tu w każdy czwartek, piątek i sobotę wieczorem. I większość innych nocy również. Teraz, chcesz, żebym cię zawiózł do twojego samochodu, czy zamówił Ubera?” „Możesz mnie zawieźć.” Krzysztof mruknął, niepewny, jak się czuć w związku z oświadczeniem Marka. Było o wiele łatwiej, gdy mógł obwiniać domina przed sobą za to wszystko, co mu robił, ale ten wybór, gdzie musiał podjąć świadomy wysiłek, aby to ścigać, czy naprawdę tego chciał? Na szczęście nie musiał decydować teraz, to mogło poczekać do innego czasu. Teraz wsiadali do samochodu Marka i olbrzym z mężczyzny prowadził ich w ciszy z powrotem do sklepu spożywczego, gdzie samochód Krzysztofa nadal stał. Kiedy tam dotarli, Marek złożył czuły pocałunek na policzku chłopca. „Mam nadzieję, że cię znowu zobaczę, ale zrozumiem, jeśli wybierzesz inaczej. Do widzenia, Krzysztof.” Chłopak nie był pewien, jak odpowiedzieć, więc tego nie zrobił, zostawiając domina siedzącego w czarnym samochodzie za nim, gdy wsiadał do swojego zniszczonego SUV-a.